„Lubię takie książki. Książki, które mnie poruszają. I mimo, że przeczytanie ich nie zajmuje wiele czasu, to po ich lekturze czuję się tak, jakbym przeczytała kilka opasłych tomów. Tak właśnie było z „Pod lodem”.
To książka niezwykła. Na pewno dotychczas nie została wydana w Polsce książka o spektrum autyzmu pisana takim językiem – gęstym od wydarzeń, kipiącym od emocji, pełnym neologizmów, a przy tym w tak niewielkim formacie. Niewątpliwie jest autobiograficzna, ale to nie autobiografia. Na pewno nie poradnik. Daleka od pojęć naukowych, mimo że autorka jest naukowczynią (tu zdradzę, że nie w obszarze nauk psychologicznych, pedagogicznych, socjologicznych czy medycyny – w czym się specjalizuje, sami się przekonajcie!).
„Pod lodem” nie ma linearnej fabuły. To zbiór krótkich retrospekcji poplątanych w czasie, a jednak składający się na bardzo spójny obraz kobiety, która przeżyła prawie całe swoje życie, nie mając pojęcia, że jest autystyczna. Diagnozę uzyskała dopiero w wieku 59 lat! Teraz, z bezwzględną szczerością pisze, jak wyglądało i jak wygląda jej życie na co dzień. Nie to, które widzą inni, uładzone, ale to prawdziwe, skryte gdzieś głęboko pod tytułowym lodem. I wymagające ogromnego wysiłku w poradzeniu sobie z każdą czynnością, każdą sytuacją. Tego otocznie bohaterki zazwyczaj zupełnie nie dostrzega.
Mniej więc w połowie książki autorka opisuje swoje przygotowania do wyjścia z domu. To dla mnie jeden z najbardziej obrazowych, plastycznych opisów bycia w pułapce funkcji wykonawczych. Czytając go, byłam tam z nią, czułam to, co ona. To nie było łatwe i przyjemne. Ale było warto!
Można by powiedzieć, że to przykład jednej osoby i jej trudności. Oczywiście. Jedna osoba w ogromnym spektrum możliwych wariantów. Ale nawet, jeśli wiele osób w spektrum niekoniecznie odnajdzie się w tych opisach (a może jednak tak?), to dzięki autorce i jej historii możemy prawie fizycznie poczuć, co czasem może oznaczać bycie autystyczną. I lepiej rozumieć codzienność osób w spektrum”.
POLECAMY!