Mama o Ani – „Moja Mała Wojowniczka”
Trudne początki
Bardzo szybko zorientowaliśmy się, że coś jest nie tak. Ania miała problemy neurologiczne, nie nawiązywała kontaktu wzrokowego. Obserwowaliśmy u niej opóźniony rozwój psychoruchowy. Potrafiła godzinami leżeć w jednym miejscu i uderzać nogami w ścianę. Nie wiedzieliśmy, co się dzieje. Jako młodzi rodzice nie mieliśmy porównania z innymi dziećmi, ale intuicyjnie zaczęliśmy działać. Rozpoczęła się droga od specjalisty do specjalisty. Pierwszy raz słowo autyzm padło z ust rehabilitantki, gdy Ania miała rok. Niedługo potem trafiliśmy na diagnozę do Centrum Diagnostyki i Terapii Małych Dzieci przy Fundacji SYNAPSIS, gdzie stwierdzono autyzm atypowy. Rozpoczął się okres terapii i intensywnej rehabilitacji. Żyłyśmy obie w ciągłym biegu, ale było warto! Ku naszej wielkiej radości Ania zrobiła swoje pierwsze kroki. Miała wtedy 2 lata.
„Na to nie da się przygotować”
Wiedziałam, że coś jest na rzeczy, ale na diagnozę nie da się przygotować, łezki się pojawiły. Ten etap nie trwał jednak długo. Jestem typem zadaniowca, więc po prostu ruszyłam do działania. Szukałam informacji wszędzie, gdzie się dało, ale ostatecznie największą skarbnicą wiedzy okazali się … inni rodzice 😊 To wspaniała grupa wzajemnego wsparcia i życiowi „ogarniacze”, którzy potrafią załatwić wszystko.
Wskazywanie palcem, czyli gdzie jest wafelek?
Ania jeszcze nie mówi, dlatego bardzo zależało nam, aby mogła się komunikować w inny sposób, np. za pomocą wskazywania palcem. Wtedy właśnie w gabinecie u logopedy pojawił się pomysł na tzw. wzmocnienia biologiczne, czyli małe co nieco 😋 W nauce wskazywania palcem istotnym motywatorem nieoczekiwanie okazały się … wafelki. Wystarczyły trzy zajęcia ze „wzmocnieniem”, żeby Ania osiągnęła i utrwaliła tę umiejętność.
Przygoda z Fundacją SYNAPSIS
Zaczęło się od diagnozy, ale zatoczyliśmy koło i znów jesteśmy w Centrum Diagnostyki i Terapii Małych Dzieci Fundacji SYNAPSIS. Tym razem pod opieką terapeutów. Widzę u Ani ogromne postępy. Przede wszystkim córeczka zaczyna coraz więcej rozumieć to, co mówią do niej inni, zwiększyła się też jej umiejętność skupienia. Dzięki temu pojawiło się więcej możliwości wspólnego działania, niedawno nawet udało mi się spełnić jedno marzenie …
Marzenie o zapachu pierniczków
Wspólne gotowanie z córką to było od dawna moje wielkie marzenie. Chciałam, żeby to był tylko nasz czas, od początku do końca. I udało się, po raz pierwszy upiekłyśmy razem pierniczki! Ania była skupiona, zaangażowana i bardzo pomocna. Od miesiąca gotujemy razem i świetnie się przy tym bawimy. Ostatnio razem usmażyłyśmy ulubione racuchy, które zjadłyśmy ze smakiem 😊
Na zakupach
Mamy też za sobą problem z chodzeniem do sklepu. Kiedyś to było niemożliwe, Ania krzyczała, wyrywała się. Od jakiegoś czasu wyprawy do sklepu przestają być dla nas problemem. Ania wkłada produkty do wózka, a potem wykłada przy kasie, nie ucieka, trzyma mnie za rękę. Oczywiście pomaga nam w tym pyszna nagroda, którą może wybrać sobie podczas zakupów 😉
„Dziecko, które nie mówi, a z każdym się dogada”
Ania ma niesamowity dar. Wbrew opiniom o osobach w spektrum autyzmu jest bardzo otwarta, komunikatywna i kontaktowa. Z każdym się dogada, bo to dziecko nigdy się nie poddaje i wie, czego chce. To prawdziwa mała wojowniczka, która dzięki swojemu uporowi już osiągnęła bardzo wiele, a przed nią kolejne sukcesy!
Przedszkole
Ania chodzi do przedszkola terapeutycznego. Dzięki temu ma prawie wszystko w jednym miejscu ‒ zajęcia, terapię i profesjonalne wsparcie. Obecnie pracujemy nad motoryką małą. Ania wykonuje mnóstwo ćwiczeń i już widzę postępy. Na przykład zabawka sorter jeszcze jakiś czas temu była dla niej nieosiągalna i szczerze jej nie znosiła, a teraz potrafi posegregować klocki we właściwy sposób.
Innym rodzicom dzieci w spektrum autyzmu chciałabym powiedzieć, że …
to nie jest koniec świata … to jest koniec pewnego rozdziału w życiu, po którym trzeba zacząć nowy. Nie wolno się poddawać, a diagnoza między innymi ma pomóc w zrozumieniu naszego dziecka i jego potrzeb. Gdy wiadomo jak działać, to terapia potrafi czynić cuda.
Warto przeznaczyć 1,5% podatku, bo dla niektórych dzieci to jest być albo nie być. Prywatna terapia dla wielu jest nieosiągalna, a kolejki po bezpłatną terapię są bardzo długie. Na to nie możemy pozwolić.
Monika, Mama Ani